poniedziałek, 24 maja 2021

O Żanci Hohendorfowej.

 Dzięki Facebookowi mam możliwość odtworzenia tragicznych losów baronowej Joanny Marii Hohendorf zwanej potocznie Żancią przez nieodżałowaną panią Annę Strawińską.

Ale od początku. Oto co pisała Pani Anna w swych wspomnieniach o baronowej:

"Przejeżdżamy przez Delejów, kiedyś polską XV-wieczna osadę i kierujemy się na Byszów. Dla mnie Byszów- to ciocia Żancia Hohendorffowa. Osoba pełna życia, osobistego uroku i energii, lubiąca młodzież i zwierzęta, podróże i przygody. Jestem jej do dziś wdzięczna za to, że zwracała na mnie uwagę wtedy, kiedy większość starszych relegowała mnie do dziecinnego pokoju. Pamiętam, jak w czasie jazdy końmi z Wodnik do Byszowa (ciocia Żancia zabierała mnie czasem do siebie) z wielkim zainteresowaniem wypytywała się mnie o powieść, którą usiłowałam napisać. Nikt poza nią nie brał na serio literackich ambicji dziesięcioletniej dziewczynki. Tę bardzo dobrą dla wszystkich osobę spotkał tragiczny koniec. Po przejściu bolszewików wyjechała do Stanisławowa, co było roztropnym posunięciem, ale jak mówi w "Pożodze" Kossak-Szczucka- "każde stworzenie samo idzie ku losom swoim i ku przeznaczeniu". Wróciła na jeden dzień do Byszowa, zapewne, żeby coś zabrać ze swoich rzeczy i tutaj ją złapano i pod pretekstem krytyki Związku Sowieckiego, okrutnie zastrzelono ją pod lasem. Teraz jedziemy szukać jej grobu.
Już czernieje bogata gleba byszowskich pagórków. Z dworku cioci Żanci ani śladu, a cmentarzy jest dwa. Jeden błyszczy nowymi krzyżami i napisami w języku ukraińskim. Drugi częściowo polski, częściowo ukraiński porasta młoda olszyna. Jak w tym gąszczu znaleźć grób? Z pomocą przychodzi nam starszy, mocno kulejący mężczyzna. Z początku nie wie o kogo nam chodzi. Nazwisko Hohendorff nic mu nie mówi, ale jak pada zdanie "taka pani, co ją w 1939 roku zamordowali" ożywia się- "O, pani baronowa!" i prowadzi do ukrytego wśród chaszczy grobowca rodziny Hohendorffów. To tutaj już w czasie okupacji niemieckiej przeniesiono zwłoki cioci Żanci. Dziś grobowiec rozwalony jest u podstawy. Bieleją złożone szczątki. Tablica z nazwiskiem wyrwana. Nawet figura Matki Boskiej wieńcząca grób, ma utrąconą głowę. W gąszczu młodego lasu poprzewracane krzyże i figury. Cisza i dzikość. I nawet teraz, gdy piszę te słowa w zaciszu mojego kanadyjskiego domu, przenika mnie zgroza wobec tego opuszczenia i zapomnienia. Po krótkim pacierzu i paru zdjęciach wychodzimy z cmentarza. Nasz przygodny przewodnik, zgodnie ze starą wiejską tradycją, nakazującą pomoc podróżnym, odmawia zapłaty.
Teraz droga wśród pól prowadzi do Horożanki."
 
Dzięki kilku ludziom dobrej woli udało mi się odnaleźć metrykę zgonu baronowej. Oto ona.
 
Treść metryki jest mniej więcej taka: "Johanna Hohendorff właścicielka majątku w Byszowie, żona pozostałego męża Georga (wdowca), urodzona w Czyszkach koło Chyrowa. córka Mariana i Heleny Łoś. Urodzona w 1892 roku.Zamordowana przez sowieckich żołnierzy."
Dopisało mi jednak szczęście, bo dzięki stronie internetowej o rodzie Myszkowskich, dowiedziałem się sporo ciekawostek o rodzinie baronowej. Najważniejsze jest to, że mam nawet fotografię z jej ślubu w 1917 roku!